Jak pisałam jakiś czas temu, moja córka przestała jeść parówki. Wprawdzie fakt ten wcale mnie nie zasmucił (parówki przecież nie mają wielkiej wartości), jednak sprawił niezłe zamieszanie ze śniadaniami. Dlatego ucieszyłam się, gdy znalazłam w sklepie parówki z Sokołowa, a jeszcze bardziej gdy córka je zaakceptowała.

Parówki z Sokołowa nie powinny się wcale nazywać parówkami. Wolałabym nazwę ‘kiełbaski’ albo jakąś inną, żeby się źle nie kojarzyły.

Przyznam, że zauważyłam je przypadkiem w Biedronce, a skusiły mnie hasła umieszczone na opakowaniu: Bez fosforanów. Bez glutaminianu sodu. Natomiast zawartość aż 93% mięsa dostrzegłam dopiero, gdy wzięłam opakowanie do ręki. Mała paczuszka mieści 250 g cienkich parówek w otoczce bez osłonki. Mięso jest zwarte i nie „puchnie” po podgrzaniu. Smak, pomimo braku glutaminianu sodu przyzwoity. Niestety, jak wszystkie wędliny tak i omawiane przeze mnie parówki zawierają substancję konserwującą: azotyn sodu. I to jest ich jedyny minus.

A oto szczegóły:

Parówka wieprzowa, wędzona, parzona.

Składniki : Mięso wieprzowe z szynki 93%, sól, białko sojowe, przyprawy i ich ekstrakty, aromaty, hydrolizat białka kukurydzianego, ekstrakt drożdżowy, skrobia ziemniaczana, regulatory kwasowości: cytrynian sodu, octan sodu; glukoza, przeciwutleniacz: izoaskorbinian sodu, substancja konserwująca: azotyn sodu.

Wartość odżywcza w 100 g produktu:

Wartość energetyczna 285 kcal,

Białko 13 g,

Węglowodany 2 g,

Tłuszcz 25 g

Producent Sokołów S.A.