Moje dzieci, jak każde inne bardzo lubią parówki. No, poza synem, który gdy skończył cztery lata, odrzucił spożywanie produktów mięsnych i został wegetarianinem. Wcześniej jednak też parówki jadł.

Ulubiony gatunek tej wędliny to „Maluszki”. Idealne na ciepło, zimno i wkrojone do omletu. Mój mąż wymyślił również obtaczanie przekrojonych wzdłuż kiełbasek w bułce tartej i podsmażanie ich na patelni. To podsmażanie trochę mnie niepokoiło. Nie znając ich składu, nie wiedziałam, czy można je przetwarzać w ten sposób. Tak długo więc nudziłam mężowi, który jest głównym zaopatrzeniowcem rodziny, aż wreszcie razem z parówkami przyniósł mi ze sklepu etykietę.

Oto, co na niej widnieje:

Kiełbaski maluszki Tarczyński. Wyrób drobiowo-wieprzowy, homogenizowany, parzony.

Składniki: woda, mięso drobiowe 25% (mięso z indyka 16%, z kurczaka 9%), mięso wieprzowe 18%, skrobia ziemniaczana, sól, białko z mleka, laktoza z mleka, błonnik pszenny (zawiera gluten), białko sojowe, białko wieprzowe, tkanka łączna z indyka, tkanka łączna wieprzowa, stabilizatory: tri i polifosforany, karagen, cytryniany sodu, przyprawy i aromaty, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, wzmacniacz smaku: glutaminian monosodowy, przeciwutleniacz: askorbinian sodu, substancje konserwujące: octan sodu, azotyn sodu.

Już po pobieżnym przeczytaniu składników widać, że kiełbasa ta nie za bardzo nadaje się dla dzieci. Mniej niż połowa jej zawartości to mięso. Nie zawiera wprawdzie MOM – mięsa oddzielonego mechanicznie ale zaleta to niewielka. Co to za kiełbasa z tkanki łącznej, garstki mięsa i wody, trzymanych w ryzach przez stabilizatory! Na niekorzyść wędliny działa również obecność fosforanów, które pogarszają wchłanianie wapnia, a także glutaminian sodu, bez którego, zdaje się, nic nie można wyprodukować.

A wracając do pytania o smażenie parówek. Nie wolno tego robić!!! Zawartość azotynu sodu E250, dyskwalifikuje wędlinę!!! W wysokiej temperaturze związek ten może przekształcić się w rakotwórcze nitrozaminy.

Po co więc kupować parówki? Oto jest pytanie!