You are here:  / Sorbitol szkodliwy / A wokół mnie lawendowe pole…czyli weekend z lawendą

A wokół mnie lawendowe pole…czyli weekend z lawendą

Dziś o czymś zgoła innym niż zazwyczaj. Będąc w weekend na podlasiu, zahaczyliśmy o pole lawendy – jedno z 20 w Polsce i jedyne na północy naszego kraju.

Lawenda dotychczas była dla mnie rośliną, której nie znałam, aż do czerwca tego roku, wtedy po raz pierwszy na targu natrafiłam na pęczki lawendy w sprzedaży, kupiłam bo ładnie wyglądała, ale po powrocie do domu zaczęłam szukać dla niej zastosowania – piekłam ciasta z jej udziałem, robiłam kompoty i lemoniady, brałam kąpiele. Bardzo chciałam się dowiedzieć czegoś więcej na temat tej bylinki i natrafiłam na okazję, bo na polu akurat w weekend były dni otwarte. Więc ochoczo zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

Przywitały nas takie właśnie widoki.

A zaraz potem przesympatyczni właściciele całego przybytku Ula i Grzegorz częstując lemoniadą lawendową.

Na miejscu sporo dowiedzieliśmy się o samej bylince. Lawenda – wiadomo rośnie w okolicach Prowansji, ma niezbyt duże wymagania glebowe, co ciekawe jest to roślina sucholubna, obfite opady deszczu stanowią dla niej zagrożenie.

Dowiedzieliśmy się jak przycinać i pielęgnować lawendę, a także jak ją wykorzystywać. Coś co najbardziej nas zaskoczyło – lody lawendowe, były niesamowite, autorstwa lodziarnia Stara Szkoła, jak będziecie kiedyś w tych okolicach to polecam, nie jadłam lepszych.

Na własne oczy mogliśmy się przekonać jak wygląda „przedszkole” lawendowe – czyli hodowla sadzonek.

A na koniec krótkie ćwiczenia – jak przycinać lawendę.

P.S. Przekonaliśmy się, że dla niektórych nawet soboty są pracowite:)

Gdybyście kiedyś chcieli wybrać się na podobną wycieczkę to zapraszam do Dworzyska.